Uszyłam kolejne, drugie już podkładki, tym razem w odcieniach niebieskości. Duże udało mi się wylamować, na małe niestety zabrakło już lamówki :(
Próbuję swoich sił w patchworku... Wykorzystuję resztki tkanin i ćwiczę, ale wciąż uważam, że jest słabiutko :(
Muszę się jeszcze dużo nauczyć. Podglądam blogi dziewczyn, które szyją patchworkowe cuda i nie mogę się nadziwić tej dokładności i precyzji z jaką to robią...
Przede mną jeszcze długa droga nim powstanie coś, z czego będę naprawdę zadowolona i dumna...
Ale będę ćwiczyć i dalej próbować... w końcu trening czyni mistrza, nieprawdaż?
cudowny komplet! lamówkę zawsze możesz zrobić też sama, ale w takich małych podkładkach to chyba wygodniej się szyje jak bez lamówki :) Bardzo podoba mi się wzór, układ elementów! w patchworku chyba cały czas się wszystkie uczymy czegoś nowego :)
OdpowiedzUsuńnatrudziłaś się z tymi elementami żeby wyszły takie same układy podkładkowe. Nie wiem na co narzekasz jeśli chodzi o swój kunszt - jest świetnie!!
OdpowiedzUsuńDzięki, ale ja podnoszę sobie poprzeczkę trochę wyżej ;) Przy krojeniu ręcznym elementów tu i ówdzie wychodzą dodatkowe milimetry,które później ciężko zgubić... idealnym rozwiązaniem byłaby mata i nóż krążkowy... mój najdroższy obiecał,że mi kupi pod choinkę a wtedy wszystko będzie ładne i równe :)
OdpowiedzUsuńoj,czepiasz sie ;) podkladki sa extra! bardzo mi sie uklad i wzor podoba
OdpowiedzUsuńTo jest przecież idealne!Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCzego się tutaj czepiać? Dla mnie są idealne i urocze. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudne podkładki :) Pięknie i równo uszyte.
OdpowiedzUsuńDla mnie mistrzowskie, ja raczkuję w patchworkach, więc podziwiam Twoje podkładki. Bardzo mi się podobają.
OdpowiedzUsuńWspaniałe są te podkładki!!!
OdpowiedzUsuńKrówki takie urocze! Po prostu cudne!