Różowe poduchy już gotowe.
Pierwsza to urodzinowy prezent dla mojej dwuletniej siostrzenicy.
Podusia z bohaterami ulubionej bajki.
O ile w wieku dwóch lat można mieć swojego idola, to Emilka go ma
- jest wielką fanką świnki Peppy i jej zakręconej rodzinki, co widać na załączonych obrazkach.
Druga poducha uszyła się na potrzeby testowania pisaka do pikowania. Już dawno miałam sobie go sprawić, lecz wciąż nie wiedziałam jaki wybrać...
Z pomocą przyszła koleżanka, która podarowała mi właśnie "pilot frixion".
Wielkie dzięki Sylwia za flamaster i instrukcje jak go używać. Narysowałam sobie linie w/g szablonu... i po nich szyłam.
Chociaż pełna obaw dość mocno dociskałam pisak, to nie został po nim najmniejszy ślad... Szału może i nie ma, ale od czegoś trzeba zacząć naukę pikowania.
Ponieważ aktualnie przebywam na urlopie i niestety jestem na jakiś czas odcięta od maszyny, to jednak całkowicie nie zaniechałam szycia - wzięłam ze sobą heksagony, o których wspominałam w TYM poście. Kiedy tylko się da, łączę je powolutku w całość. Mam nadzieję, że choć ta robótka posunie się odrobinę do przodu...
W czasie urlopu, udało mi się również osobiście poznać jedną z blogowych koleżanek. Prywatnie dzieli nas jakieś 400km ale szczęśliwym trafem znaleźlismy się w tym samym mieście i w tym samym czasie - Kasia wraz ze swoim stoiskiem wypełnionym ślicznymi uszytkami, które mogłam zobaczyć z bliska i ja w roli zwiedzającej. Pamiątkowe zdjecie obowiązkowe :)
Kasieńko- miło było Cię poznać :)